piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział XI

                                                            Rozdział XI

Weszłyśmy do kościoła. Przy ołtarzu czekał Fede. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
                     
                                  Federico

Gdy Francesca weszła poczułem się cudownie. Za chwilę poślubie kobietę którą kocham najbardziej na świecie. Wyglądała pięknie.
-Wyglądasz pięknie. - wyszeptałem gdy stała na przeciwko mnie. Zaczęła się ceremonia. Nadszedł czas na to na co tak czekałem.
-Ja Federico Castillo biorę Ciebie  Francesco Resto za żonę i ślubuje Ci miłość wierność i uczciwość małżeńska, oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
-Ja Francesca Resto biorę Ciebie Federico Castillo za męża i ślubuję Ci miłość wierność i uczciwość małżeńską, oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
-Ogłaszam was mężem i żoną! Możesz pocałować pannę młodą. - pocałowałem Fran jak nigdy wcześniej. Byłem szczęśliwy. Nie. Szczęśliwy to mało powiedziane. Po chwili było słychać muzykę. Viola z Leonem zaśpiewali Nuestro Camino.
-Kocham Cię. - wyszeptałem.
-Ja też Cię kocham. - wybiegliśmy z kościoła. Goście zaczęli nam składać życzenia. Później pojechaliśmy na wesele.

                                          Violetta

Bawiłam się cudownie. Nawet tata dobrze się bawił. Wesele skończyło się po 5. Gdy ostatni goście już wyszli poszłam do Fede i Fran.
-Pani Castillo, panie Castillo mam dla was prezent. Jest ode mnie i od Leona. Lecicie do Włoch na miesiąc! - ucieszyli się. Na początku jak zawsze ' nie możemy tego przyjąć' ale gdy już wzięli bilety byli naprawdę szczęśliwi. -A najlepsze jest to że lecicie już jutro! - powiedziałam im wszystko. Pożegnaliśmy się i poszliśmy do domu.
To był cudowny dzień. Marze o takim ślubie z Leonem. Ale to przecież od niego zależy, a może on nie chce? Nieważne. Idę spać, jestem strasznie zmęczona.

      *Sen Violetty*

Obudziłam się rano. Obok nie było Leona. Wstałam z łóżka myślałam że jest w kuchni tam też go nie było. Spojrzałam na mój brzuch wcale nie wyglądało jakby była w ciąży, a może już urodziłam? To wszystko było dziwne. Nie było żadnej rzeczy Leona. Tylko jedno nasze wspólne zdjęcie na którym jestem w ciąży. Przy łóżku leżała masa chusteczek. Co się stało?
-Violu jesteś tam? - usłyszałam głos Fran.
-Tak już idę.
-Jak się trzymasz? - przytuliła mnie.
-Dobrze. A gdzie Leon i dziecko?
-Przecież się rozstaliście, a dziecka nie ma. Poroniłaś w 7 miesiącu. Nie pamiętasz? Minęły już 3 miesiące.
-Co? Gdzie jest Leon?
-Mieszka teraz .... - podała mi adres ulicy. Szybko tam poszłam.
-Leon..- Weszłam bez pukania. Nie było go. Wróciłam do domu. Ktoś był w środku.
-Wiem że nie chcesz mnie widzieć ale daj mi coś powiedzieć. - on płakał. - Violu... Kiedyś rozmawiałaś ze mną jakbym był jedyny w pobliżu
Kiedyś opierałaś się o mnie jakby przepadł jedyny wybór
Kiedyś szłaś ze mną jakbyśmy nie mieli potrzeby by iść gdziekolwiek
Przyjemnie i wolno, do żadnego miejsca w szczególności
Kiedyś mieliśmy o tym pojęcie
Kiedyś oddychaliśmy bez wątpliwości
Kiedy noc była czysta, byłaś pierwszą gwiazdą jaką widziałem
Kiedyś mieliśmy to pod kontrolą
Nigdy nie myśleliśmy, kiedyś wiedzieliśmy
Przynajmniej tam jesteś i przynajmniej ja tam jestem.
Kiedyś dotarłem do ciebie kiedy zgubiłem się w drodze
Kiedyś słuchałem, zawsze miałaś do powiedzenia to co trzeba
Kiedyś za tobą podążałem, nigdy specjalnie mnie nie obchodziło gdzie zajdziemy
Rozglądam się wokół siebie
I chciałbym żebyś tu była
Bo tęsknie za tym co nas łączyło
Rozejrzyj się wokół siebie
To pustka i jesteś smutna
Bo tęsknisz za miłością, którą mieliśmy
Kiedyś rozmawiałaś ze mną jakbym był jedyny w pobliżu.
Jedyny.
A teraz? Teraz nie mamy nic.
Udajemy szczęśliwych.
Choć w środku część nas umiera.
Umiera z samotności i miłości.
Ale już nie mogę.
Nie potrafię tak bez Ciebie.
Proszę Cię Violuś.
Kocham Cię. - zaczęłam płakać. Leon tak mnie kocha. Rzuciłam mu się na szyję. Zaczęłam go całować.. nagle ktoś zaczął mnie szturchać.
-Violuś wstawaj. - usłyszałam głos Leona. Od razu go przytuliłam.
-Leon przepraszam.
-Ale za co?
-Za to co zrobiłam. To nie była twoja wina. Nie wiem czemu tak wyszło. Kocham Cię najbardziej na świecie. I możemy przecież mieć dziecko. Spróbujmy jeszcze raz.
-Co? Jak to możemy? Violu chyba nie myślałaś o aborcji? Nie rozumiem o co Ci chodzi. - Wstał i gdzieś poszedł.
-Co? Jestem w ciąży? To cudownie! - cieszyłam się jak głupia. To był tylko sen, ale słowa Leona były piękne. Postanowiłam je gdzieś zapisać. Cały czas chodził mi po głowie jeden fragment.
' Rozglądam się wokół siebie
I chciałbym żebyś tu była
Bo tęsknie za tym co nas łączyło
Rozejrzyj się wokół siebie
To pustka i jesteś smutna
Bo tęsknisz za miłością, którą mieliśmy
Kiedyś rozmawiałaś ze mną jakbym był jedyny w pobliżu.
Jedyny.
A teraz? Teraz nie mamy nic.
Udajemy szczęśliwych.
Choć w środku część nas umiera.
Umiera z samotności i miłości.'

I kolejny. Lubię pisać. Nie wiem czy mi to wychodzi, ale naprawdę to lubię. :)
Mam już gotowy kolejny rozdział, ale nie wiem czy go dodawać. Bo nie chce przesadzać..

4 komentarze:

  1. SUPER!!! Prosze dodaj nastepny :( ciesze sie ze nie brak ci weny, mam nadzieje ze ona sie nie skonczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super i pisz dalej

    OdpowiedzUsuń