niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział XVI cz2

                                                           Rozdział XVI. cz2

-Leon co z Violettą?! - zaczęłam krzyczeć. Łzy leciały mi z oczu.
-Ona urodziła, ale jest w ciężkim stanie. Nie wiadomo czy z tego wyjdzie. - chłopak zaczął płakać.
-Leon będzie dobrze. Można do niej pójść?
-Nie.
-A co z dziećmi?
-Są zdrowe..
-Leon powinieneś teraz pójść zobaczyć dzieci. Pójdę z tobą. -Powiedziałam. Chłopak wstał i poszliśmy.

                                                              Federico

Muszę zadzwonić do taty i powiedzieć mu o Violi.
-Halo, Federico?
-Cześć tato.
-Coś się stało?
-Tak, Viola ona urodziła..
-To wspaniale! Zaraz tam będę!
-Nie tato czekaj.. ! - rozłączył się, z jednej strony lepiej jeśli przyjedzie i wszystkiego się dowie. Z sali z której wcześniej wyszedł Leon, wyszedł jakiś lekarz.
-Przepraszam.. chciałbym zapytać co z pacjentką Violettą Castillo.
-A kim pan jest?
-Jestem jej bratem.
-W takim razie. Pacjentka jest stabilna. Lecz po operacji zapadła w śpiączkę. Nie wiadomo kiedy się wybudzi. Może to nastąpić w każdej chwili. A wybudzanie może jej zaszkodzić.
-Dziękuję. - powiedziałem po czym poszedłem do Leona i Fran. Leon trzymał w rękach jedno z dzieci.
-Leon! Z Violą już lepiej. Jest w śpiączce, ale przeżyje. Chyba możesz do niej iść. - chłopak od razu do niej pobiegł.

                                                                     Leon

Po tym co powiedział mi Fede od razu poszedłem do Violi. Wszedłem do środka. Jej twarz była taka spokojna.
-Violu.. tak się cieszę że nic Ci nie jest. Wiesz nasze dzieci są naprawdę piękne. Sama niedługo zobaczysz jak się już obudzisz. Kocham Cię. Będę cały czas przy tobie aż się nie obudzisz później też będę przy tobie. Już na zawsze. Wychowamy razem nasze dzieci. - złapałem jej rękę. - będziemy szczęśliwą rodziną.

                                                              Violetta

-Leon! - zaczęłam krzyczeć. Nie słyszał mnie. Stałam i obok i patrzyłam jak ze mną rozmawia. W niego oczach było widać strach i ból. Chciałam coś zrobić, przytulić go. Cokolwiek. Co chwilę powtarzał że mnie kocha że będzie dobrze.
-Violu.. nie wiesz jak się o Ciebie bałem. Bez Ciebie moje życie nie miałoby sensu. Kocham Cię. - łzy napłynęły mi do oczu. Nie mogłam nic zrobić wszystko widziałam z boku. Do sali weszła Fran i Fede. Na rękach mieli dzieci. To Jorge i Martina. Byli piękni i tacy mali. Nie mogłam ich przytulić , ucałować nic.
-Violu poznaj swoje dzieci. - powiedział Leon. Fran podała mu jedno. To chyba była Martina. Była śliczna. A Jorge mały przystojniak. Podobny do Leona. Nagle przestałam cokolwiek widzieć. Nie mogłam się ruszyć. Czułam jakbym leżała. Leon trzymał moją dłoń. Próbowałam ją ścisnąć.
-Violu słyszysz mnie? - spytał Leon. Próbowałam jeszcze raz ścisnąć jego dłoń. Udało się ale bardzo delikatnie.
-Fran idź po lekarza! - krzyknął Leon.
-O co chodzi?
-Ona ścisnęła moją dłoń.
-Niemożliwe. Niech pan się odsunie. - lekarz dotknął moją dłoń. Ścisnęłam ją.
-Budzi się. - powiedział lekarz. - w ciągu 15 minut powinna się wybudzić. - powiedział lekarz. Próbowałam otworzyć oczy, cokolwiek. Udało się. Otworzyłam delikatnie oczy. Nade mną stał Leon.
-Violu kochanie. - powiedział i mnie przytulił.

 Baliście się?

2 komentarze:

  1. Szczerze bałam się co ty mi tam wykombinujesz.
    W mojej głowie roiło się od poronienia do śmierci Violi i dzieci. Bloga masz super fajnego. Kiedy będzie następny rozdział? Najlepiej dziś!

    OdpowiedzUsuń